wrz 24 2004

" Motylek "


Komentarze: 32

" Motyl chciał sobie wybrać piękną żonę, więc naturalnie zwrócił się do kwiatów. W ogrodzie było ich pełno. Spojrzał ciekawym wzrokiemi zauważył zaraz, iż każdy stoi na łodyżce skromnie i prosto jak młoda panienka. Wszystjkie zresztą były ładne i podobały mu się, więc wybór był trudny. Co tu zrobić?

Nie lubił sie zastanawiać i rozważać długo. To takie nudne! Uciekał zawsze od wszystkiego, co było podobne do pracy i teraz postanowił się kimś wyręczyć.

Udał się do Margerytki, która jest dobrą wróżbą, złożył pocałunek na każdym płatku jej białej korony, bo z natury był czuły i serdeczny, a potem przemówił: - Najdroższa, najmądrzejsza pani Margerytko, wiem, że nikt nie dorówna ci w mądrości, że umiesz przepoiwdać przyszłośc. Bądź więc taka dobra i powiedz mi, który kwiatek mam wziaść za żonę? Nie chciałbym sie oświadczyć nadaremnie. Ty wiesz, który mnie kocha, więc za twoja radą pójde bez namysłu.

Ale Margaretka nic mu nie odpowiedziała. Była obrażona, że ją nazwał 'panią', gdy tymczasem należała do młodych panienke. Przy czym starsze całuje się w płatki korony, na znak uszanowaniam ale postępować tak z panienkami jest nieprzyzwoicie. Totez nie odpwiedziała. Motyl zapytał raz, drugi, trzeci- na próżno. Bardzo go to zdziwiło, ale bał się nudów i kazania, więc odleciał nie przepraszając. Sam sobie da radę!

Był to piękny dzień wiosny. Bieluchne konwalie i śliczne dzwonki tylko co sie rozwinęłu. Motyl przypatrywał sie im z każdej strony. - Bardzo ładne, śliczne!- mówił do siebie. -Jasen i niewinne, ale..podlotki, pensjonarki. Wolałbym cos poważniejszego. Lilie wabiły go czystym kielichem, ale były za duże i trochę za sztywne. Fiołki- niepozorne i sentymentalne. Kwait lipy- pospolity i bezbarwny. Kwait jabłoni jest piekny, ale bardzo nie trawły. Dziś jest, jutro go nie ma, lada wietrzyk go zdmuchnie. Groszek to co innego- bardzo miłe kwaitki! Takie młode gosposie, a jednakże pełne wdzięku. Powab i cnota razem, nic lepszego sie nie znajdzie. Postanowił sie oświadczyć. Wtem tuz koło wybranego kwiatka, na zielonym strączku spostrzegł jakieś płatki pokurczone, żółte. Na płocie piął się powój, ale piękne kwaity tylko przez kilka godzin w ciągu dnia stały otwarte, a potem skręcały się jak sznureczki. Zresztą dokoła pełno różnych kwiatów, lecz wybór trudny: każdemu można coś zarzucić!

Upłyneła wiosna, kończyło się lato, motyl nie wybrał sobie dotąd żony. Jesień w nowe barwy przybrała ogrody, otworzyła nowe pączki, kwaity okazałe, nie lękające się wiatru i chłodu. Lecz nie miały zapachu. A motyl teraz właśnie przedkładał nad wszystko przyjemny zapach- on mu przypominał wiosnę. Asrty i georgienie były piekne, ale nie miały w sobie uroku młodości ani rozkosznej woni. Wtem postanowił się zwrócić do mięty, która rosła nisko przy ziemi. Nie miała ona kwiatów, ale sama była kwaitem pachnącym. Jakiż najpięlniejszy kwait równać się z nią może? - Tę wybiorę- postanowił motyl. Zbliżył się i oświadczył jej swoje zamiary. Ale mięta stała sztywna, niewzruszona, długo milczała, w końcu rzekła: - Chcesz przyjaźni, to dobrze. Ale na tym koniec. Jestem stara, ty także, po co mamy z siebie robić pośmiewisko? W nasyzm wieku przyjaźń wystarczy! I tak został motyl na koszu i nie znalazł żony. Sam sobie winnien. Po co wybierał tak długo?

Nadeszły zimna, deszcze, ani sposób pokazać się w letniej sukni. Na szczęście motyl dostał się przypadkiem do ciepłego pokoju, gdzie było jak w lecie. Tutaj żyć można! Rozprostował skrzydła i podleciał w górę, prosto do okna. Ale dzieci pochwyciły go natychmaist, obejrzały na wszystkie strony z podziwem i uznaniem, a nasępnie przekuły szpileczką i umieściły w pudełku między innymi okazami.- No teraz siedzę jak kwait na łodyżce- rzekł do siebie. -Nie jest to bardzo przyjemne, ale przypomina stan małżeński. Kto sie ożeni, musi także osiąść na jednym miejscu.- I tym się pocieszał. -Nieszczególna pociechac- zauważyły złośliwe rośliny doniczkowe. Motyl jednak nie zważał na nie. Za wiele przebywały z ludźmi i to im przewróciło w głowie."

 

        Czy My często nie zachowujemy się jak ten lekkomyślny motyl...? Szukamy szczęscia, a w rzeczywistości mamy je na wyciągnięcie ręki..?!

zludzeniazaby : :
gupi
15 maja 2005, 21:12
Ale jazda!! Penetruje ten blog od tygodnia, ale niczego lepszego od wymiany zdań między przyjaciólkami na nim nie znalazłem!!
A ten motyl to przyapadkiem nie żółw był? Taki długowieczny...
gocha
27 września 2004, 11:25
niestety...
Teskaline
27 września 2004, 11:18
calkiem prawdziwie..pozdrowki..PEace:*
24 września 2004, 22:52
eeeeeeeehhhhhh a WY byście tylko rozpijały takie dobre Stworzenie jak Martusia!!!!!!! niedobre baby! Marti nie daj się!! i nie bądz jak ten motylek!!!
Jarek
24 września 2004, 22:38
ta historia chyba tyczy sie nas wszystskich nie tylko Ciebie Słoneczko! dobrze, że zdajesz sobie sprawe z tego, że ten motylek źle robi, mam nadzieje, że nie popełnisz tych samych błędów co on..pozdrawiam ciepło:*
GRZMOT
24 września 2004, 22:07
kurcze miałam ciezki wieczór przy GARACH:(:(i to po winie!! dobrze,ze chałupy nie spaliłam!!a do mnie BABAJAGI mozecie zawsze wpadac i to bez ZAPROSZENIA!!!!! ROPUCHY JEDNE!!!!!ide wszy połapać i wyrzucic za okno, bo KRASNAL jak był to troche tego dziadostwa zosatwił, ciao WIEŚNIARY !!!!
madik
24 września 2004, 21:54
troche tego dużo bylo ale do rzeczy...Marti droga Marti czyżbyś pisala swoją historie...nie wiem czy Twoja tak się skończy ale...sama się zastanów czego chcesz...masz wybór...Twój los tylko w Twoich rękach leży...pozdro przy okazji dla Twoich DZIEWÓCH z bieńkowskiego podwórka a to jedno winko to byś zostawila do kielc...chociaż...tam inne się trunki pije...pozdro
24 września 2004, 20:57
kurdem jakos mi sie dziwnie po tym winie jechalo tym moim kaszlokiem ale pizy wam nie wybacze Ja taka glodna czekalam na jakies odpadki a tu taka chamska zagrywka wybacze wam jak jutro winko wezmiecie :)(wezcie 2 na wszelki wypadok zeby nie braklo)
24 września 2004, 20:45
no wlansie, bo Grzmot to jest wlasnie taki, ze jak pije to samemu albo z kierowcami! a ja mialam sprzatnie w chalupie, wiec one wykorzystaly moment i obalily wino i na dodatek mszalne!!!!! a jutro do Lodzi pojedziemy, jakby nigdy nic!
24 września 2004, 20:41
....Grzmiąca Ty Bździągwo,nawet mnie nie zaprosiłas na popijawę, no tego sie nie spodziewałam zdrada stanu......
24 września 2004, 20:37
....no jestem pod wrazeniem.....
24 września 2004, 20:29
nie ma to jak przyjaciolki sie spotkaja:) hehe...calkiem przyjemnie sie to czyta..czekam na ciag dalszy
24 września 2004, 20:27
na poczatku ja spilas, a teraz kazdesz wracac \'kaszlokiem\' do domku! ehhhhh i taka z Ciebie Psiasiola!! kadego bys tylko rolowala;) masz w ten dziub:*
GRZMOT
24 września 2004, 20:23
my tylko pijemy MSZALNE!!!!!! ciao idę odprowadzic EWELINKĘ ciao
24 września 2004, 20:21
Ty Grzmiaca bo Cie Zleje:D skonczylysmy ta sama szkole, meczylysmy sie w jednej klasie! i dlatego tak siadlo mi na glowe, przez Toje towarzystwo, a Ty Krasnalu Kochany nie smiej sie, nie jestes lepsza:P kupimy sobie wino jutro z Marszakiem i bedzie git! 13 butelek czy 17? oczywiscie ze wytrawne ja nie pije innego:D

Dodaj komentarz